MARYSIA STAROSTA OPIS Pełne recenzje

MARYSIA STAROSTA – MARYLAND (2008)

Maryśka to polska wokalistka, była związana zawodowo jak i muzycznie z Sokołem, nagrali dwa albumy, które pokryły się platyną, nagrali “Spierdalaj” no i się stało. Marysia nagrała kolejny solowy album “Ślubu nie będzie” w 2018. Dziś nie zajmę się ostatnim albumem Starosty a jej debiutem, choć obydwa albumy uwielbiam, mimo że są całkiem inne od siebie. Widać że współpraca z raperem nakierowała artystkę w którą stroną chcę iść. W 2008roku nakładem EMI MUSIC POLAND (które już nie istnieje, zawsze kojarzyła mi się ta wytwórnia z ilością a nie jakością, takie dzisiejsze MyMusic) wyszedł debiutancki album Artystyki, która wspomagała wcześniej głosem będąc w chórkach u takich jak Martyna Jakubowicz (W Domu z betonu), Krzysztof Krawczyk czy Kombii –  “Maryland“, do którego podejść miałem z trzysta tylko dlatego że jego główny singiel i teledysk do tej piosenki mnie totalnie nie porywał, mowa tutaj oczywiście o “Nie ma nas“. Sama piosenka nie jest zła, ale w połączeniu z teledyskiem to wymiękam. Osobiście wybrałbym inny singiel promujący płytę, ale rozumiem że miało to iść do radio i dotrzeć do masy. Wyczytałem że album posiadał jeszcze dwa inne single, nigdy wcześniej ich nie słyszałem, sorry, takie EMI. .

Album zaczynamy od fajnej propozycji – “Taka miłość“, która w przełożeniu na polski dostała tekst od Marysi, niestety nie mogę doczytać nigdzie kto jest pierwotnym odtwórcą tej piosenki. Wstęp tego utworu przypomniał mi utwór z drugiej płyty Marysi, wydany dziesięć lat później – Hiatus. Może mi się wydaje, a może jest jakieś nawiązanie. Podobno ten utwór był singlem… Drugi kawałek – “Wtedy byłam inna” jest jednym z moich ulubionych i szczerze mówiąc jestem mega pozytywnie zaskoczony, żałuje że to nie był jeden z singli promujących, moim zdaniem dobrze nawiązuje i ukazywałby cały album na pewno w innym świetle niż “Nie ma nas“. Pozytywnym zaskoczeniem był też fakt że autorem muzyki i tekstu jest Marysia, przy muzyce pomagał jej Matheo. Pierwszym a zarazem ostatnim kawałkiem na albumie zaśpiewany po angielsku jest “Beatifull flower” i muszę przyznać że kolejny raz WOW!. Na ogół nie lubię zbytnio wstawiania jednej piosenki po angielsku wśród samych polskich, doceniam jak są na “bonusie” lub na końcu , ale tutaj idealnie pasuje i Marysia w takiej wersji też brzmi bardzo dobrze. Piosenka również mogła by zastąpić ten pierwszy nieszczęsny singiel. Tutaj wielkie brawa dla artystki za współtworzenie muzyki do tego utworu. Słuchając dalej dochodzimy do “Nie ma nas“, a więc co ja mogę tutaj powiedzieć. Sam utwór nie jest zły, ale jest mocno radiowy, tak popowy że aż boli, a album taki nie jest i słabo odzwierciedla cały materiał. Tekst i muzyka to praca między innymi samej wokalistki. Sam teledysk to Marysia nieudolnie wyginająca się wśród drzewek na tle wody. Takim sposobem 40% łapek na Youtubie jest na “nie” i w ten sposób trochę falstart. Wytwórnia która wydała album nie była zbyt wylewna jeżeli chodzi o środki na promocje i jak widać teledyski. Ważne że to było dawno i nikt nie pamięta, a ostatnie teledyski Marysi są mega ok. Kolejnym utworem na albumie jest “Czas zmienił wszystko“, piosenka również dobra i tutaj też żałuje że nie była singlem. Przy tekście standardowo grzebała Marysia. Muszę też powiedzieć o tekstach, które są dobre, ale na “Ślubu nie będzie” jest o wiele lepiej, aż strach pomyśleć co będzie dalej.

Noc była dniem, dnia nie było, gubiła się

Kolejny utwór to instrumentalna wersja “Czas zmienił wszystko”.  W sumie się nie spotkałem jeszcze by wstawiać po środku instrumental, ale wiem że on ma zastosowanie dzielące album, tak myślę w sumie. Gdyby nie patrzeć, to przechodzimy w drugą połowę albumu, tej bardziej zbliżoną do jazzu, soulu niż do popu. Na pierwszy rzut kolaboracja z Borysem Szycem, który po kliku miesiącach również wydał debiutancki album i w nim też jest duet z Marysią. Myślę więc że duet narzuciła sama wytwórnia, ale piosenka “Wszystkie drogi wiodą mnie do ciebie” nie jest najgorsza, osobiście przypomina mi grudniową piosenkę, która idealnie wpasowała by się w klimat świąteczny. Tutaj przy okazji zaznaczę że podczas nagrywania albumu wykorzystano duduk, saksofon czy tabla i dzięki temu dobrze się słucha całości. Z kolejnym utworem mam ciężko “Na raz, na dwa“, nie mam pojęcia czy to jakiś diss na inną wokalistkę? Sam utwór z dużą dawką humoru i w sumie z dobrym przesłaniem by się nie zmieniać dla kariery, robić to co się kocha i zawsze być sobą. “Tyle nocy” to kolejna propozycja na albumie, tu już mniej jazzu a więcej rnb. Chwytliwy refren a zwrotki mniej do mnie przemawiają. Podobne odczucia mam co do “Białe, czarne“, refren ok a zwrotki jakoś niespecjalnie, ciężko mi oceniać bo gatunkowo nie do końca moja bajka a “Możesz na własność mnie mieć” jest moim zdaniem za bardzo przekombinowane, ale “Tonie w mojej głowie noc” ratuje tę połowę albumu. Jest to ostatni kawałek, który też mógłby spokojnie promować album. Utwór sam w sobie bardzo przyjemny i tu jestem zdziwiony, bo to bodajże jedyny utwór przy którym nie pracowała Marysia (jednak jeszcze nie pracowała przy duecie z Borysem), więc należą się wielkie brawa, dlatego że mało w Polsce jest artystów, którzy mają większy wkład w muzykę czy w słowa.

Nie mam pojęcia co sądzić o Marysi. Uwielbiam jej barwę głosu, jej stosunek do wykonywalnego zawodu, zero kontrowersji, zero nadmuchanych afer. Tylko muzyka ją reprezentuje a nie żadne reklamy rajstop czy romans z Baronem. Co do muzyki nie mogę określić jakim gatunkowo jest Artystą. Na debiutanckim albumie otrzymujemy dobry pop, następnie romansuje trochę z jazzem a na końcu przechodzi do rn’b. Następnie wydaje z Sokołem a na końcu otrzymujemy elektyrczny pop z domieszką hip hopu na “Ślubu nie będzie“. W sumie może to fajne że nie można jej zakatalogować do żadnego gatunku, nigdy nie widomo co będzie kolejne. Szczerze żałuje że do albumu zajrzałem po 12stu latach od premiery, ale tak jak pisałem wcześniej, “Nie ma nas” totalnie mnie nie zachęciło by sięgnąć po więcej, a szkoda bo pewnie nie byłem pierwszy i ostatni. O sam album teraz walczyłem jak lew, cena na allegro to minimum 70 złotych, a mi się udało nieco taniej i jestem mega zadowolony z tego zakupu. W związku na różnorodność gatunkową samego albumu mogę go polecić każdemu. Najczęściej pewnie będę wracał do pierwszych 4 utworów oraz ostatniego bo myślę że w tym wydaniu Marysia do mnie najlepiej przemawia. Szkoda że taki fajny materiał przepadł, ale to tylko i wyłącznie wina wytwórni. Jestem ciekaw dalszego rozwoju muzycznego Artystki, czym mnie zaskoczy. Trzymam kciuki i życzę jak najlepiej.

🐥🐥🐥🐥  na pięć kaczuszek (moja skala oceniania)

Możesz również polubić…